Autor Wiadomość
arwena
PostWysłany: Nie 9:53, 21 Sty 2007    Temat postu:

jak jeszcze modli się Psalmista : "Przestrzegać będę Twoich ustaw, abyś mnie nigdy nie opuścił" (Ps 119,Cool - a więc opuszczenie przez Pana Boga jest czymś istniejącym.
arwena
PostWysłany: Sob 10:16, 20 Sty 2007    Temat postu:

michal napisał:
ale ochrzaniać Boga, że mnie niby opuścił. Poczucie własnej grzeszności polega na czyms odwrotnym. Nie?

Na niczym odwrotnym nie polega - powtarzam :jeśli sam Pan nasz Jezus Chrystus modlił się słowami opuszczenia, to znaczy że i my na tyle pokory powinniśmy zachować. Przecież Pan Bóg nie pochwala naszych grzechów, nie pomaga nam ich popełniać, czyli nas opuszcza w chwili kiedy grzeszymy. I nie ma tu żadnego "niby" - trzeba mieć tą świadomość, że nasze grzeszenie jest rzeczywistym odrzuceniem Bożej miłości, dobrowolną rezygnacją ofiarowywanej nam Bożej dobroci, ewidentnym odtrąceniem i zranieniem Boga.
I pamietaj, że nawet jeśli uważasz się za bezgrzesznego (co nie daj Panie Boże, żeby Ci na myśl przyszło) to modląc się Psalmami - brewiarzem , modlisz się w imieniu Kościoła za całą ludzkość, za wszystkich grzeszników, których nie brakuje.

Żeby nie było, że sama od siebie podaję taką definicję grzechu, przytaczam słowa ks. Karola Stehlin FSSPX:
"Ktoś obraża dobrowolnie i świadomie Boga, ponieważ przynajmniej w chwili popełnienia grzechu Bóg jest dla niego kimś nieważnym, drugorzędnym, kimś, kogo odsuwa się, aby postawiać na jego miejscu coś innego, a zwłaszcza własne „ja”. "
michal
PostWysłany: Nie 20:34, 14 Sty 2007    Temat postu:

jasne, wszystko się zgadza, ale ochrzaniać Boga, że mnie niby opuścił. Poczucie własnej grzeszności polega na czyms odwrotnym. Nie?
arwena
PostWysłany: Sob 13:20, 18 Lis 2006    Temat postu:

"dług wdzięcznosci" to co innego, a poczucie własnej grzeszności to co innego, choć w ramach tego długu wdziecznosci na miejscu jest właśnie skrucha, że mnie tak nikczemnego Bóg zbawił, ukochał, stworzył. A Jezus na Krzyżu??? Był Jednorodzonym Synem Boga, my jesteśmy w Nim tylko przybranymi dziećmi, On więcej Bogu zawdzięczał, a jednak wyrzekł słowa opuszczenia, bo miał wielką Pokorę nie bał się cierpienia, bo chciał doświadczyć wszystkiego co ludzkie, aby nam współczóć.
michal
PostWysłany: Sob 12:59, 18 Lis 2006    Temat postu:

Ale dlaczego mam narzekać na Boga, wobec którego mam olbrzymi dług wdzieczności za to wszystko co dla mnie robi?
arwena
PostWysłany: Pią 21:43, 17 Lis 2006    Temat postu:

Oj, jeśli chcesz wołać "jak dobrze, że jesteś" to chyba za bardzo ulegasz wpływom modernizmu. W jednej z amerykańskich parafi, w imię hasła, że Jezus kocha wszystkich, kler tejże wspólnoty pobłogosławił i brał udział w paradzie homoseksualistów. ( Kronika Novus Ordo o tym pisze). http://www.novusordo.xt.pl/
Nie można nam zapominać, że Bóg jest Najwyższym Majestatem (nie naszym kolegą), mamy odczuwać przed Nim respekt i szacunek, mamy czuć się niegodni Jego miłości i dlatego świadomi naszej grzeszności wołamy często razem z psalmistą rzeczy wydawałoby się nam niemiłe - a jednak prawdziwe. Przecież są też Psalmy pochwalne, więc nie narzekamy ciągle na Boga i nasz los. Trzeba też wziąć pod uwagę, że modlitwa Psalmami powinna oddawać wszystkie stany duszy człowieka, bo nie wiadomo co kogo i kiedy spotka; poczucie własnej nicości, jest też jednoczeniem się z umierającym Jezusem Panem naszym, który właśnie z krzyża wołał: "Boże mój, czemuś mnie opuścił".
michal
PostWysłany: Pią 20:20, 17 Lis 2006    Temat postu: Modliwa w opuszczeniu?

Jak rozmumieć słowa Psalmów o rzekomym opuszczeniu przez Boga. Dlaczego podczas Liturgii Godzin mam mówić do Boga: "Opuściłeś nas, jestes na nas zły", skoro myślę inaczej i chcę wołać "Jak dobrze, że jesteś".

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group